Fragmenty Indeks

Backlash

Screen wstępu do artykułu, Szymon Żurawski/ASZdziennik.pl


Sprawdziłam, że średnia ocen, jaką TERAZ POLIŻ uzyskało w sekcji opinie na mapie Google wynosi 2.6. Dwie recenzje na pięć gwiazdek, trzy na jedną (z czego dwie opatrzone komentarzami: „niedorzeczne”, „pseudo artyzm”). Google oferuje specyficzny rodzaj mapy – to próba odzwierciedlenia terytorium razem z kategoryzującym, nadzorującym i oceniającym, a zarazem kapryśnym naddatkiem. To seria map nakładających się na siebie, morfujących następnie w kolejne dialogujące ze sobą serie. W tej perspektywie „miejsca” takie jak TERAZ POLIŻ wytwarzają jednocześnie mapę izotermiczną: przedstawiającą temperatury napięć społecznych. Ocena w internecie może być, oczywiście, faktyczną opinią na temat twórczości, ale w tym przypadku z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, że to reakcja o charakterze ruchu wstecznego, kara za zaangażowane, feministycznie ukierunkowane działania. Tego typu narracja – uderzająca w artystyczne walory sztuki feministycznej – obecna jest zresztą w wielu konserwatywnie zorientowanych mediach, stanowiąc część ich oficjalnej agendy.

„Ostrzegam. Nie da się tego odzobaczyć. Klikacie w link na własną odpowiedzialność” – twittował jeden z prawicowych publicystów, share’ując teledysk „Macica to moja republika” stworzony w ramach współpracy TERAZ POLIŻ z grupą artystek. „Quasi-pornograficzne wygibasy, nachalna propaganda LGBT i nihilizmu, antypolska ofensywa z Niemiec” – konserwatywny dyskurs medialny upatrywał w przedsięwzięciu nie tylko znikomą wartość artystyczną, ale i zagrożenie dla polskiej racji stanu. Jedną z metod ujarzmiania emancypacyjnych inicjatyw jest także pogardliwe ośmieszanie – jak wtedy, kiedy katolicki polityk pisał o Dniu Cipki jako o ujawnianiu „tabu z piaskownicy”, a prawicowy dziennikarz informację o tym wydarzeniu określił jako „gotowy scenariusz na skecz Monty Pythonów”.

Backlash to dosłownie nagły zwrot w tył. W znaczeniu przenośnym to gwałtowna reakcja sprzeciwu wobec ruchów postępowych, polityczne kontrnatarcie połączone z gniewnie wyrażaną niezgodą. Backlash wobec feminizmu to – jak pisała amerykańska badaczka Susan Faludi – „niewypowiedziana wojna przeciwko kobietom”, która ma na celu powstrzymanie przyspieszenia w dynamicznym biegu zmian społecznych. Ale ta wojna miewa też swoje mniej brutalne bitwy – to między innymi ukryte pod maską ochrony  „tradycyjnych wartości” próby usytuowania kobiet w roli opiekunek domowego ogniska, uosabiających troskę, delikatnych, wycofanych z życia publicznego do sfery prywatnej, nieprzynależących do społeczeństwa obywatelskiego.