Materialności archiwum
Kiedy zastanawiałyśmy się, jak pokazać w archiwum materialne obiekty – elementy scenografii czy kostiumów, zaczęłyśmy od wycieczki na warszawskie Bielany, gdzie mieści się coś na kształt samoobsługowego magazynu TERAZ POLIŻ. Patrząc na przemieszane, pobieżnie tylko poukładane rzeczy, stwierdziłyśmy, że nie chcemy ich izolować i katalogować, ale potraktować jak fascynującą całość, z której w nieoczekiwanym momencie wypaść mogą jakieś elementy. Z tego, co wysunęło się z kontenera, stworzyłyśmy cykl wideo z mikro-historiami mówionymi. Na nagraniach, które znajdują się w zakładkach poszczególnych projektów, artystki prezentują kilka przedmiotów intuicyjnie wyciągniętych z obiektualnego splotu i przedstawiają je za pomocą spontanicznej narracji. Scenografie i kostiumy zamknięte w wynajętym blaszanym kontenerze nie stanowią archiwum w sensie hegemonicznym – są materialnym, przestrzennym zapisem procesu twórczego, a jego części nie budują poddanego standaryzacji zasobu, ale splot obiektów otwierających się przed badaczką z autonomiczną, a zarazem usieciowioną narracją. Jeśliby określić blaszany kontener mianem archiwum, byłoby to archiwum ontologicznie słabe, odwołujące się do dryfującej opowieści bardziej niż do twardego dowodu na istnienie.
Archiwum u swojego źródła to jedno z narzędzi władzy – pierwsze archiwa powstawały przy instytucjach kościelnych i siedzibach władców. Polityczność archiwów związana jest też, między innymi, z rozwojem technologii wytwarzających i podtrzymujących ich istnienie. Ale trwała, stabilna tożsamość archiwów podważana jest współcześnie przez nowe teorie dotyczące usytuowania produkcji wiedzy, a co za tym idzie – płynności, niejednorodności i subiektywności tego procesu. Teorie te pozwalają na inne spojrzenie na archiwum: w tej perspektywie staje się ono czymś żywym, nigdy-nie-domkniętym, podlegającym metamorfozom i osadzonym w materialności i cielesnej swoistości świata jako systemu relacji.
Proces wytwarzania dokumentów odbywa się poprzez katalogowanie i unieruchamianie przedmiotów – obiekty niczym chrząszcze zatopione w bursztynie wydają się podatne na ludzkie operacje kognitywne i analityczne. Przeszłość staje się tym samym czymś, co można zamknąć za ciężkimi drzwiami repozytorium bez obawy, że jej części zaczną się poruszać, ujawniać swoją witalną moc. Jednak odmowa radykalnie porządkującego katalogowania kieruje archiwistkę ku materialności archiwum rozumianej jako sposób poznawania rzeczywistości poprzez ciało, w uznaniu jego nieciągłości, porowatości, podatności na zranienie i gotowości do ruchu.